Co karmisz?

Jesteśmy przyzwyczajeni do określania mianem zwycięzców tylko tych najlepszych. Hierarchia lepszy – gorszy; słabszy – silniejszy; wygrany – przegrany zadomowiła się w naszym sposobie myślenia na dobre. Hołdujemy jej, często nieświadomie wchodząc w rywalizację z tymi, którzy pojawiają się w naszym otoczeniu. Porównujemy nasze osiągnięcia, wypowiedzi, pomysły. Czasem karmimy się tym, że zrobiliśmy coś lepiej. Wtedy czujemy się silniejsi, wyżsi, lepsi, a nawet zaczynamy gardzić innymi. Nie mając tego pokarmu, zaczynamy gardzić sobą. Czy w naszej diecie go potrzebujemy? Stawiając siebie i innych wyżej lub niżej, porównując się przygotowuję posiłek dla mojego niedowartościowania. Karmię pogardę, wrogość, konflikt, karmię izolację i osamotnienie. W końcu to one zaczynają nade mną panować, a ja im posłusznie służę, karmiąc dalej. Obecność innych postrzegam jako niebezpieczeństwo, a swoje porażki jako słuszny powód do pogardy. Każde potknięcie zasługuje na karę. Być może to skrajnie pesymistyczna wizja naszego „jadłospisu”, ale zdarza się, że takie menu wybieramy.

Podziękuj zazdrości

W takim wypadku czas zmienić jadłospis i zacząć karmić poczucie wartości. Nie tylko moje poczucie wartości, ale także poczucie wartości innych. Ten, którego traktuję jak przeciwnika jest dla mnie szansą na odkrycie trzech skarbców – jego, mojego i Bożego. Widzę, że mój znajomy ma świetne pomysły, jest bystry, oryginalny, wyrazisty. Zazdroszczę mu. I dobrze! Jest czego zazdrościć. Mogę podziękować swojej zazdrości – ona otwiera moje oczy. Ta zazdrość mówi mi o cennych darach, które inny człowiek ma w sobie. To, że korzysta z tych darów, to jego zwycięstwo. Pewnie wiele pracy w to włożył, walczył ze zmęczeniem, zniechęceniem, z nieudanymi próbami, lękiem. Zwycięża – jest dla mnie świadectwem walki, starań. Jest dla mnie także świadectwem Boga, który hojnie obdarowuje i ze swojego skarbca dzieli się z człowiekiem swoim bogactwem. Widzę skarbiec drugiego człowieka obdarowanego cennymi darami Boga – widzę skarby Boga, Jego obraz w cennym, wybranym i chcianym człowieku.

Wtedy zaczynam także dostrzegać swój skarbiec. To, że widzę wartość drugiego, to że widzę ślady Boga, jest moim zwycięstwem. Mogę sobie pogratulować. Mam piękne spojrzenie szukające i zaspokajające się tym, co piękne. Dostrzegam wartość, zachwycam się nią, potrafię ją docenić. Mógłbym zamknąć się w zazdrości, ale nie chcę, bo mam dar budowania siebie i innych, potrafię to robić. Wybieram to, co wnosi pokój i poczucie sensu. Wtedy jestem sobą, wtedy się realizuję i wtedy zwyciężam swoje słabości, wady, przechodzę ponad bezsensem i ciemnością; zło jest pod moimi stopami – nie muszę się go bać i nie muszę bać się siebie, bo wiem że jestem dobry.

Ja i ty – my

Gdy przestaję żyć w opozycji do drugiego człowieka i rywalizację zamieniam w radość z inności mojej i drugiego, to zaczynam dostrzegać, że nie tylko jeden jest zwycięzcą. Zwycięzcą jest każdy wokół. Albo ja, albo ty zamieniam na ja i ty, które przenika się z my – ja i ty mamy inne dary, różnimy się, ale jednocześnie ubogacamy swoją różnorodnością i potwierdzamy swoją wartość, dostrzegając siebie nawzajem. Jaty zaczynamy tworzyć my, bo w końcu przestajemy rywalizować. Zamiast pełnego urazy, lęku i agresji stawiania siebie w opozycji zaczynamy dostrzegać siebie i budować, odważnie broniąc wartości swojej i innego człowieka.

Marek Gulczyński


Najnowsze na blogu