Ojciec Józef Joniec SP, pijar, twórca Parafiady, kapłan, wychowawca, społecznik… takie informacje znajdziecie na stronach Parafiady i Wikipedii. Jednak jakim pozostał w pamięci i w sercach możecie przeczytać tylko tu. Poniżej publikujemy wypowiedzi i wspomnienia jego współpracowników, nagrane i spisane podczas 26. Międzynarodowej Parafiady Dzieci i Młodzieży w Warszawie w lipcu 2014 roku.
Radość i pomoc
– Ojciec Józef Joniec? Ooo, był bardzo radosnym człowiekiem, zawsze uśmiechniętym i tą swoją radość przekazywał innym – mówi Dariusz Karnowski – był, jakby tu powiedzieć, przyjacielem każdego. Chociaż na parafiadzie zawsze było mnóstwo ludzi, to każdy miał wrażenie, że ojciec Józef jest tu dla niego i tylko dla niego.
– W czasie rozmowy z ojcem Józefem człowiek już po kilku zdaniach wiedział, jak WAŻNĄ jest osobą dla ojca i jaka istotna jest TA rozmowa, nawet jeśli dotyczyła błahych spraw – zauważa ks. Grzegorz Radzisz. – Ojciec Joniec nigdy nie odmówił nikomu czasu i uwagi, nigdy z jego ust nie padały słowa: „nie mam teraz czasu, proszę przyjść później”. Zawsze się zatrzymał na choćby chwilę rozmowy. Naprawdę, ojciec Józef był wręcz rozchwytywany, każdy chciał z nim porozmawiać…, a on sam nie miał już zupełnie wolnego czasu dla siebie…
– Tak, i z tego też powodu często musiał przepraszać, że się spóźnił na umówione spotkanie 🙂 – wspomina Grzegorz Staszewski. – Po prostu nie potrafił zakończyć rozmowy i chłodno odejść, gdy ktoś tej rozmowy potrzebował. Niezwykle pogodny człowiek. Zawsze uśmiechnięty, zawsze skoncentrowany na młodych ludziach, również na problemach wychowawców. I wszystkie starał się rozwiązać lub wskazać osoby, które w tym pomogą.
– Rzeczywiście, ojciec Józef potrafił zaradzić w każdej trudnej sytuacji – mówi Róża Zawadzka. – Pamiętam Jego sprawne działania, kiedy okazało się, że przyznane dla nas dofinansowanie nie dotarło na parafiadę i po prostu zabraknie mi pieniędzy na powrót drużyny do Krakowa. Zdobył je. Wróciliśmy. Byłam zachwycona. Takich rzeczy się nie zapomina.
Zwykły człowiek
– Ojciec Joniec był skuteczny od początku założenia Parafiady, aż do swojej śmierci jako jej dyrektor i prezes Stowarzyszenia. Pełnił również odpowiedzialne funkcje i był zaangażowany w działania różnych innych organizacji i instytucji. Jednak nikt w kontakcie z nim nie odczuwał, że ma do czynienia z tak ważną utytułowaną osobą, z kimś kto jest przełożonym dużego zespołu pracowników – wspomina p. Róża.
– Miałam dwanaście lat, gdy po raz pierwszy uczestniczyłam w parafiadzie – mówi Irena Chilmanowicz z Grodna – i przyznaję, że nie wiedziałam wtedy nawet, kto jest dyrektorem parafiady, bo po ojcu Józefie nie dało się tego zauważyć…
– Faktycznie, podczas parafiady ojciec zawsze był po prostu wśród nas. Każde dziecko dla niego było dzieckiem parafiadowym. Angażował się we wszystko, wszędzie zaglądał, interesował się… Cały swój czas poświęcał nam tu na parafiadzie, był stale obecny i dostępny dla każdego, zawsze uśmiechnięty, zawsze miał czas, z każdym porozmawiał… Ileż my nieraz czasu przegadaliśmy w kawiarence parafiadowej…
Wizjoner
– O właśnie wizjoner, to dobre określenie – mówi ks. Grzegorz – ojciec Józef był człowiekiem z wizją. Miał wizję rozwoju parafiady i wizję wychowywania młodych poprzez parafiadę. Miał zawsze wiele pomysłów i nowe nieustannie mu się rodziły. Mówił „zobaczysz, jak młodzi będą po trzy, cztery razy przyjeżdżać na parafiadę, a potem dojdą do władzy w gminie, starostwie, a nawet w rządzie, to będzie lepiej w Polsce. Będą tak rządzić, jak ludzie, którzy dobrze przepracowali czas na parafiadzie, którzy nie potrafią być źli”. Chciał doczekać tych czasów, gdy parafiadowicze będą ministrami… Ale nie doczekał tego.
– Parafiada z ojcem Józefem zawsze była trochę szalona. Ojciec miał czasem szalone pomysły, które nie zawsze udawało się realizować – pamięta Janusz Podwika. – Był takim można by powiedzieć idealistą. Wydawało mu się, że to, co sobie zaplanuje, to się uda. I pewnie bez takiego szaleństwa parafiada nie dotrwałaby do tego momentu.
– To prawda. Pracowałam z ojcem przez piętnaście lat – dodaje Maria Kujel – i w rozmowach czasami kreślił nam wizje różnych projektów, pomysłów, programów parafiadowych, mówiąc, że to nastąpi za kilka lat. Wówczas wydawało mi się to nierealne. Jednak z perspektywy czasu widzę, że te wizje się sprawdzają i okazały się realne. Ojciec Józef zawsze widział dużo dalej, niż ja. Niż my wszyscy.
Parafiada
– Ojciec Józef i Parafiada? Nie potrafił nie rozmawiać o parafiadzie – stwierdza ks. Grzegorz – Był temu oddany ciałem i duchem. Uczył innych, że parafiada nigdy się nie kończy. Parafiada stawia młodego człowieka przed zadaniem ciągłego wzrostu i rozwoju. Następnego dnia, czy w kolejnym roku masz być lepszy niż w poprzednim, masz stale iść w górę. To jego słowa. Imponował mi tym, że nawet, gdy jakąś drobną rzecz robił, to wkładał w to całe serce. Nie było dla niego rzeczy nieważnych. Jeżeli czemuś poświęcał czas, to W TYM MOMENCIE była to dla niego najważniejsza rzecz. No i każdą doprowadzał do końca.
– Z jednej strony miał niezwykłą umiejętność rozeznania, w jakim kierunku rozwijać parafiadę, jaki kolejny podjąć program, projekt. Z drugiej strony nie zniechęcał się trudnościami – zauważa Maria Kujel – Był odważny. Nie bał się podejmować nowych zadań pomimo istniejących trudności i napotykanych przeszkód. Mówił, że zawsze czegoś będzie brakowało i zawsze będą trudności, ale trzeba podejmować wyzwania i nie można się bać. I to pokazywał ludziom. To bardzo motywowało do pracy.
Pasja
– Ojciec Józef miał niezwykłą umiejętność nawiązywania z ludźmi dobrych relacji i przyciągania, gromadzenia wokół siebie ludzi z pomysłami oraz zaszczepiania w nich tego, czym jest Parafiada, żeby się do tego zapalali – stwierdza o. Tomasz Olczak. – Wiele osób, które obecnie pracują przy organizacji parafiady, znało ojca Józefa. Uczestniczyli oni w parafiadzie i ta idea w nich pozostała. Miał dar zjednywania sobie ludzi. Żeby zorganizować parafiadę, muszą być ludzie. Zapalał parafiadową pasją nie tylko bliskich współpracowników. Chodził po różnych instytucjach, urzędach i uzyskiwał konkretną pomoc: namioty od wojska, kuchnie polowe, wsparcie finansowe ze środków publicznych, pomoc z ministerstw. Myślę, że ludzie widzieli, że parafiada to jest coś niesamowitego i w to wchodzili. Był liderem, miał charyzmę, był motorem napędzającym parafiadę, będąc jej twórcą. Gdy jego zabrakło i to tak nagle zabrakło, było bardzo trudno. Pojawiły się pytania i niepokój, czy parafiada będzie trwała. Ale jak widać trwa.
Umiejętność słuchania
– Pracowałam z ojcem Józefem codziennie przez 15 lat – mówi Maria Kujel. – Wiele razy byłam świadkiem, gdy ludzie do niego przychodzili, zwyczajni, przeżywający jakieś trudności życiowe, po prostu porozmawiać, podziękować za jego pomoc i wskazanie drogi do wyjścia z kłopotów. Ale często też towarzyszyłam ojcu podczas załatwiania różnych spraw parafiadowych w urzędach. Pamiętam taką sytuację, kiedy ojciec przez dłuższy czas nie wychodził z gabinetu urzędnika. Czekałam i denerwowałam się. Wreszcie po dwóch godzinach zobaczyłam ojca Józefa w drzwiach, uśmiechniętego i szczęśliwego. Okazało się potem, że tyle czasu zajęła szczera rozmowa z urzędnikiem zakończona… spowiedzią 🙂 Byłam świadkiem kilku takich sytuacji. A niedługo przed katastrofą smoleńską miało miejsce inne niezwykłe zdarzenie. Ojciec Józef w drodze powrotnej do Warszawy z jednego z obozów parafiadowych dla dzieci z domu dziecka, miał bardzo poważny wypadek samochodowy. Od tira jadącego z naprzeciwka odpadło koło i kompletnie skasowało auto ojca po stronie kierowcy. Ojcu nic się nie stało! Od policjantów, którzy przyjechali na miejsce wypadku usłyszał, że „ma chyba jakieś chody u świętych”… Odpowiedział im, że Pan Bóg ma dla niego inną śmierć. Jadący za ojcem młody kierowca też był w szoku, po tym co zobaczył. Właśnie on zawiózł następnie ojca do Warszawy i podczas tej drogi młody człowiek szczerze się otworzył, rozmawiał, aż wreszcie wyspowiadał się. Stwierdził, że musiał się wyspowiadać, bo spotkał na drodze anioła… Tak powiedział… i pomogło mu to podjąć ważne życiowe decyzje. Znam wiele takich historii, które nie są spisane, w których pomoc i posługa ojca Józefa owocowała zmianą życia człowieka. Czasem nawróceniem. Zresztą popatrzmy na spotkania parafiadowe – dla niejednego młodego człowieka uczestnictwo w parafiadzie to zaczątek czegoś nowego…
Wychowawca
– A propos młodych ludzi 🙂 Kiedy byłem jeszcze na studiach – mówi o. Tomasz – ojciec Józef powierzał mi, jako zastępcy komendanta miasteczka parafiadowego, trudne i odpowiedzialne zadania. Wskazywał sposób, w jaki można je wypełnić, ale jednocześnie pozostawiał wiele wolności i możliwość samodzielności w ich realizacji.
– Rzeczywiście. Gdy byłam studentką, też otrzymywałam tak jak inni różne zadania, stopniowo coraz trudniejsze – mówi p. Maria. – Gdy ktoś popełnił błąd, nawet poważny błąd, to ojciec rozmawiał ze spokojem, nie krzyczał, nie chciał, żeby komuś było przykro. Nie krytykował, ale wskazywał, jak należy coś zrobić, jak naprawić błąd. To dawało dużo siły. Budował w młodych ludziach wiarę we własne możliwości i umiejętności. Zachęcał, aby próbować, uczyć się, nawet popełniając błędy, nie rezygnować, ale stale się doskonalić.
– Dobrze zapamiętałem takie słowa ojca Józefa: „pracujcie z młodzieżą, dajcie jej więcej odpowiedzialności, to się opłaci , to się zwróci”. I to jest prawda – przyznaje p. Dariusz – bo młodzież jest chętna do tego typu działań i po nas ona przejmie pałeczkę, by przyprowadzić nowe grupy na parafiadę.
– Mam nadzieję – mówi p. Maria – że ojciec dzisiaj patrząc na tę młodzież na parafiadzie tam u góry raduje się, że parafiada trwa i że tak wielu młodych ludzi przyjeżdża, startuje, chce się angażować. Dla mnie i innych współpracowników jest to wielka radość. To odpowiedź, że warto kontynuować jego dzieło.
Warszawa 2014
redakcja www.bieg-jonca.pl
Rozmowy przeprowadziła i nagrała Grażyna Gulczyńska
Ksiądz Grzegorz Radzisz – kapłan od 50 lat, od 32 lat proboszcz parafii Krostkowo w diecezji bydgoskiej. Od 24 lat związany z parafiadą, przyjeżdżał z młodzieżą oraz przez wiele lat pełnił funkcje ojca duchowego parafiady. Wielokrotny mistrz Polski księży w tenisie stołowym w swojej kategorii wiekowej. W swojej parafii prowadzi parafialny klub sportowy.
Maria Kujel – od ponad 25 lat pracuje w Stowarzyszeniu Parafiada, 15 lat współpracowała z o. Józefem Jońcem SP. Obecnie wiceprezes zarządu Stowarzyszenia oraz koordynator programów polonijnych.
o. Tomasz Olczak SP – pijar, od ponad 20 lat związany z Parafiadą. Od 2013 r. prezes Stowarzyszenia Parafiada.
Róża Zawadzka – trenerka siatkówki, nauczycielka wychowania fizycznego, pracuje w Parafialnym Klubie Sportowym „Jadwiga” w Krakowie, od 2002 r. przyjeżdża na parafiadę z zespołami siatkarek w kategorii gimnazjum.
Dariusz Karnowski – trener siatkówki, prezes i wychowawca w Parafialnym Klubie Sportowym „Unitas” Tuchola, od 2002 r. przyjeżdża z młodzieżą na parafiadę.
Grzegorz Staszewski – nauczyciel wychowania fizycznego w jednej ze szkół w Bydgoszczy, od 2007 r. przyjeżdża z młodzieżą na parafiadę.
Janusz Podwika – nauczyciel historii i wiedzy o społeczeństwie w Liceum Ojców Pijarów w Krakowie, od 1994 r. związany z parafiadą, od wielu lat pełni funkcje komendanta miasteczka parafiadowego.
Irena Chilmanowicz (18 lat) – od 2008 r. uczestniczka parafiady jako reprezentantka Białorusi, z Grodna. Obecnie wolontariuszka na parafiadzie.